Mój Cień, Melanie Rutten
Zastanawiałam się
kiedyś, czy tafię w moich książkowych wędrówkach na książkę idealną, na taką,
która będę chciała wszędzie zabierać, jak pluszowego misia w dzieciństwie. Czy
będzie tak pocieszająca, miękka i bezpieczna. Która wchłonie łzy i śmiech. O
której nie będę umiała za dużo napisać bo będzie taka moja, że trudno będzie mi
publicznie rozedrzeć serce.
Już nie będę się zastanawiać. Na dziś ja mam. Od wielu lat
mam pieczątkę z imieniem i nazwiskiem . Nieużywaną. „Mój cień” jest pierwszą
książką do której pieczątkę wbiję.
Hipnotyzuje mnie ta książka. Rezonuje we mnie, głęboko mnie
wzrusza. Biorę ja do ręki, czuje ciężar i to przyjemnie ożywienie w środku,
krew szemrze. Wiem, mam COŚ ważnego dla mnie w dłoniach.
Ilustracje, które nie wpędzają mnie w kompleksy. To pierwsza
książka od dawna, która nie budzi zielonookiego potwora a właśnie słodką dziewczynkę
, doceniającą- tez byś tak potrafiła J
Akwarelowe zwierzęta, tło które się porusza
jakby w trójwymiarze, żyje jak każda postać, jak słowa. Jak cała opowieść.
Dialogi pełne sensu, a nie nadmiaru słów. Mocno ściągają
mnie do rzeczywistości. Do wewnętrznej, mojej, do kontaktu samej ze sobą.
Bohaterowie tak przedstawieni, że wydaje mi się że znam ich od
zawsze. Jeleń, króliczek, kot, żołnierz, jajko, książka, cień…. Wielka niedźwiedzica.
Ta książka, tak niepozorna a tak gęsta. Trudna do przeczytania
jednym tchem. Trudna do odłożenia.
To jest książka o miłości. O rodzicielstwie, o wyzwaniach, o
złości na cały świat, o samotności, o wspólnocie, odrębności, o marzeniach, o
próbach, o kosmosie….
Ostatnie zdanie, może sentymentalne, ale efektowne, rozkładające na łopatki.... prawdziwe.
A teraz kończę to pisanie, wezmę akwarele i namaluję…..
Wydawnictwo Wytwórnia
post powstał w ramach projektu